COMPETITION AND TALENT
DEVELOPMENT PROGRAM

Agnieszka Kruk: scenarzysta vs. dystrybutor – jak sprzedać swój pomysł?

Agnieszka Kruk: scenarzysta vs. dystrybutor – jak sprzedać swój pomysł?
Scenarzystka, script coach, edukatorka, organizatorka wydarzeń dla scenarzystów, założycielka StoryLab.pro oraz jurorka konkursu Papaya Young Directors. Agnieszka Kruk zaraziła pasją do dobrego opowiadania historii całą Polskę. Rozmawiamy z nią o tym jakich scenariuszy poszukują producenci, stacje telewizyjne i streamingowe. Zastanawiamy się nad tym jak pisać, żeby ludzie nas czytali i jak dobrze zaprezentować swój pomysł.
POSŁUCHAJ ROZMOWY TUTAJ!

Ola Sobieraj: Jakich scenariuszy poszukują producenci i nadawcy? 

Agnieszka Kruk:
Niezależnie kogo zapytasz, odpowiedź będzie zawsze taka sama – „dobrych” i „takich, które zaskakują”. Podczas pierwszych edycji Script Fiesty, którą stworzyłam i organizowałam przez sześć pierwszych edycji, widzieliśmy ciekawą rzecz – w zależności od stacji telewizyjnej, jaka poszukiwała scenariuszy, otrzymywaliśmy inne prace. Kiedy pomysłu na serial szukało HBO – otrzymywaliśmy bardzo odważne propozycje, jednak kiedy podmiotem poszukującym był TVN – pomysły były już bardziej zachowawcze. To błąd, bo nadawcy szukają zawsze czegoś świeżego. Pisząc, owszem warto myśleć o trendach, ale nie należy “przypodobywać” się producentowi czy nadawcy. Młodzi twórcy powinni skupić się na tym, co jest ich mocną stroną i pisać o tym, co ich dotyka, porusza. Ważna jest świeżość i autorskie spojrzenie na świat. Serial o 20-latkach napisany przez 40-latków raczej nie będzie wiarygodny. Warto pisać o rzeczach, na których się znamy, bo łatwiej nam pokazać inne spojrzenie na ten temat. Nie piszemy wtedy bazując na stereotypach. 


Czy rynek poszukuje jakichś konkretnych gatunków? 

Polskie kino ma opinię, że jest raczej dołujące i dotyka tylko poważnych spraw. Z drugiej strony, każdy poszukuje dobrej komedii. Jeśli ktoś ze scenarzystów ma fajną komediową nutę, niech nie dusi tego talentu w sobie na jakieś artystyczne rzeczy, tylko „wyciska żarty”. Niejednokrotnie, pracując z producentami i stacjami TV, słyszałam: „mam na biurku ogromną stertę scenariuszy – wszystkie to kryminały, dramaty i jeśli wśród nich, trafi się jedna komedia – na pewno ją przeczytam”. To jednak nie przekreśla sukcesu kina gatunkowego, bo tego także poszukują producenci. Gatunki, takie jak thriller czy kryminał, zawsze cieszą się dużą popularnością, dlatego że angażują widza.

Skąd w nas chęć do opowiadania dramatów? 

Rozejrzyj się wokół siebie: ile widzisz radosnych ludzi, a ile smutasów? O wiele łatwiej jest pisać o czymś, co przygnębi, bo mamy wtedy wrażenie, że dotykamy po-ważnych spraw. To moim zdaniem jest pokuta systemu edukacji filmowej w Polsce. Mając doświadczenie z różnymi szkołami artystycznymi (zwłaszcza tymi z dłuższą tradycją), okazuje się, że są nastawione na kreowanie artystów, którzy niekoniecznie mają być przydatni w branży. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat rynek audiowizualny zmienił się dość mocno, stał się bardziej komercyjny i potrzebni są ludzie, którzy potrafią wyreżyserować projekty, które przyniosą pieniądze, na których producent będzie mógł zbudować swój prestiż. Mam wrażenie, że takich reżyserów i twórców kreujemy w Polsce za mało. 

Czego brakuje w edukacji filmowej? 

Budowania świadomości rynku. My, jako organizatorzy StoryLab.pro kształcimy scenarzystów nie tylko pod względem warsztatu, ale pokazujemy także, jak wygląda rynek, uczymy networkingu, łączymy ich z producentami, przedstawicielami branży. Scenarzysta musi wiedzieć, po co właściwie pisze. Każdy film jest jednak produktem i mając taką świadomość, można sobie troszkę inaczej kształtować ścieżkę kariery. Myślę, że edukacja powinna się dostosować do tego, że mamy 2020 r. i ważny jest dialog pomiędzy różnymi pionami produkcji.
Mówiłaś o potrzebie komedii na polskim rynku filmowo-serialowym. Czy da się nauczyć pisać zabawnie? 

Moim zdaniem da się to wyćwiczyć. Nauczyciele i wykładowcy powinni stawiać więcej „zabawnych” wyzwań swoim studentom. W programie kursu rocznego w StoryLab.pro są zajęcia także z pisania komedii, improwizacji dla scenarzystów, swoim doświadczeniem i wskazówkami dzielą się specjaliści z Polski i zagranicy. Warto próbować i walczyć o zabawne projekty. Są techniki, które można wykorzystać, bo wiadomo, że podstawą fajnej historii jest dobra struktura, a komedię nakłada się na to. Każdą historię można opowiedzieć na wiele sposobów i w różnych gatunkach. Zwykłą podróż samochodem można sprzedać jako film akcji, thriller, horror, komedię omyłek czy refleksyjny film drogi. Twoja droga jest twoją historią, a dopiero na to nakładasz ton gatunku. 

Załóżmy, że mam pomysł na scenariusz. Jak się przygotować do pisania? 

Warto na samym początku określić właśnie gatunek, w którym się poruszamy. A potem dokładnie sprawdzić, co ten gatunek niesie, co obiecuje potencjalnym widzom – w zakresie przebiegu historii, a także emocji, których ma dostarczyć.

W kolejnych etapach prac przygotowawczych nad projektem, warto jasno określić także temat i przesłanie naszej historii: o czym jest i co chcemy nią powiedzieć. Dopiero potem przechodzimy do określania postaci, ich celów i motywacji, a także osi konfliktów pomiędzy poszczególnymi postaciami. Następnie przychodzi etap planowania przebiegu fabuły oraz wybrania najlepszej struktury dla danej opowieści. Tutaj świetnie sprawdza się znajomość sposobów prowadzenia narracji – bo historię można prowadzić liniowo, wielowątkowo lub załamywać chronologię zdarzeń. Wszystko to można przeczytać w książce „Scenariusz na miarę XXI wieku” Lindy Aronson. Uczymy tego też na naszych kursach, także na kursie online, który właśnie rusza.

Gdy mamy już strukturę przychodzi czas na napisanie treatmentu, następnie drabinki, która jest już dokładnym zapisem, co ma się wydarzyć w historii krok po kroku, czyli scena po scenie. 

No… i jak już zrobiliśmy to wszystko, przechodzimy do pisania scenariusza! Pierwszej wersji. Tak, pisanie scenariusza to długi i żmudny proces. Ale gdy zna się ten proces i zna się narzędzia, jest to praca, która sprawia ogromną przyjemność i przynosi wiele satysfakcji. 

Czyli nie chodzi tak naprawdę o łamanie zasad? 

To jest częsty błąd początkujących twórców, którzy myślą, że wszystko odwrócą na drugą stronę i będzie super. Jeśli ktoś świadomie decyduje się na łamanie zasad, musi się po pierwsze je znać, po drugie wiedzieć, po co to robi. Zasady są po to, żeby z nich korzystać. Jeżeli chcesz zrobić film, który umówmy się, będzie kosztować parę milionów, to musisz myśleć też o publiczności, dostarczać widzom właściwych emocji i przyjemności. Spójrzmy na komedię romantyczną. Idziesz na nią do kina i wiesz, jaka będzie historia: dwie postacie spotkają się, zrodzi się między nimi uczucie, będą jakieś perypetie, potem kryzys, z którego te postacie wyjdą, na koniec będzie happy end, a ty wyjdziesz z kina w dobrym nastroju. Warto znać zasady, żeby wiedzieć, co ekstra możesz dodać od siebie i co zrobić, aby trzymając się ustalonych schematów, zaproponować jednak coś świeżego. 

Czy wzrost popularności serialowej przekłada się na lepsze scenariusze? 

O wiele lepiej piszemy! Z roku na rok, na różnych konkursach dostajemy coraz lepsze prace. Pamiętam, jak rozmawiałam z organizatorem Script Pro (konkurs określany najbardziej prestiżowym konkursem scenariuszowym w Polsce) i powiedział, że jakość przesyłanych prac jest wciąż na coraz lepszym poziomie. Myślę, że takie inicjatywy jak Script Fiesta czy coraz szerzej prowadzone działania edukacyjne przyczyniają się do większej świadomości rzemiosła, jakim jest scenariopisarstwo. Powoli kończy się era intuicyjnego pisania, takiego, w którym czekamy na wenę. Widzę, że ludzie teraz chłoną narzędzia scenariopisarskie, wykorzystują je i to potem się przekłada na jakość zgłoszeń w konkursach, a docelowo oglądamy lepsze produkcje na platformach streamingowych i w telewizji. Poziom się podnosi.
www.storylab.pro/course/rks/
www.storylab.pro/course/rks/
Wy jako StoryLab.pro edukujecie scenarzystów na wielu poziomach. Z czego jesteś najbardziej dumna? 

Z tego, że już w konkretnych dziesiątkach możemy liczyć naszych absolwentów, którzy dzięki wiedzy, kontaktom zdobytym u nas oraz z naszego polecenia zaczęli pracować jako scenarzyści. Pracować, czyli zarabiać na scenariopisarstwie. Cieszymy się, że wchodzą na rynek świadomi tego, co rynek od nich oczekuje. Dobrze znają warsztat pisarski i, co najważniejsze, są otwarci na współpracę. Tak, najbardziej dumni jesteśmy z naszych absolwentów.

Czy scenarzysta powinien też potrafić „sprzedać” swój scenariusz? 

Tak. Ale prawda jest taka, że scenarzyści lubią pisać. Większość scenarzystów to także introwertycy. Sprzedawanie siebie nie jest ulubionym zajęciem introwertyka. Są jednak pewne rzeczy, których można się nauczyć i my ich uczymy w StoryLab.pro – zarówno tych podstawowych umiejętności, czyli jak przygotować one-pager oraz tekst pitchu, jak i tych miękkich umiejętności, czyli jak przyjmować krytykę i jak rozmawiać z ludźmi potencjalnie zainteresowanymi współpracą z nami.

Składając w jedną wypowiedzi dwóch osób: Nik Powell (szefa Londyńskiej Szkoły Filmowej) oraz Krzysztofa Wielickiego (alpinisty i legendarnego „lodowego wojownika”) przełożyłam taki przepis na sukces: sukces to jest 80 proc. ciężkiej pracy, 10 proc. wiary w siebie i 10 proc. talentu. My, ucząc scenarzystów, wspieramy w tych pierwszych 90 procentach – dając warsztat, możliwość ćwiczenia go w praktyce, dbając o budowanie sieci kontaktów już na etapie edukacji, budujemy wiarę w siebie scenarzystów. Pozostałe 10 proc. to to, z czym scenarzystki i scenarzyści do nas wchodzą. To jest ich i tego im nikt nie zabierze. To, jak wykorzystają wszystko, co od nas dostali i jak połączą to z własnym talentem, przełoży się na ich własny sukces. 

Warto nauczyć się pitchingu? 

Oczywiście. Bo przeprowadzenie dobrej prezentacji jest często kluczowe, żeby nawiązać relację zawodową, a w perspektywie zrealizować projekt. Podstawą dobrej rozmowy jest słuchanie, a nie zagadywanie. Jeśli opowiadasz o swoim projekcie, daj później wypowiedzieć się drugiej osobie i z uwagą wysłuchaj komentarzy. Jeśli wiele osób nie rozumie czegoś w naszym tekście, to pewnie dlatego, że nie udało nam się tego w tym tekście zawrzeć.

Zawód scenarzysty nie jest dla nieśmiałków? Jakie błędy popełniają twórcy, którzy chcą gdzieś „wcisnąć” swój scenariusz?

Przesyłają komuś cały scenariusz. Bez zapowiedzi lub bez prośby producenta o przesłanie pełnego tekstu. W branży, gdzie ludzie zazwyczaj są bardzo zajęci, ważne jest poszanowanie czasu drugiej osoby. Oczekiwanie, że ktoś przeczyta 120-stronicowy scenariusz tylko dlatego, że się go napisało, jest właśnie okazaniem braku szacunku dla czasu adresata, ale też od razu jasno pokazuje, że nie mamy wyrobionej dobrej kultury zawodowej. 

Branża audiowizualna w dużej mierze opiera się na dobrych relacjach, a dobre relacje się buduje. Warto więc, jeśli chcemy przedstawić komuś swój scenariusz, zrobić to w sposób kulturalny – przedstawić się, krótko opisać pomysł, ewentualnie zamieścić w załączniku one-pager i dać znać, że w razie zainteresowania, możemy przesłać nasz 90-stronicowy scenariusz.
Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z serwisu www. Jeśli nie życzysz sobie, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.